-Peter? – cichy głos rozniósł się echem po pomieszczeniu.
Peter przymknął oczy, uśmiechając się pod nosem, a potem odwrócił głowę od okna i spojrzał na Laylę.
Uśmiechnął się do niej czule. Przez chwilę patrzyli na
siebie w milczeniu.
-Peter – odezwała się w pewnym momencie. -Wiem, że chcesz
wygrać. Ja też bardzo bym tego pragnęła, ale proszę Cię, nie zadręczaj się tak
tym.
-Nie zadręczam się – mruknął, robiąc minę naburmuszonego
pięciolatka.
Layla westchnęła cicho, kręcąc głową.
-Posłuchaj mnie uważnie. Wiem, że to zabrzmi banalnie,
ale jeżeli wygrasz z Freudem i zajmiesz to drugie miejsce, będę najszczęśliwszą
osobą na świecie. Ale jeżeli Ci się nie uda, naprawdę nic się nie stanie. Nie
nastąpi koniec świata, nie przestanę Cię kochać, a kibice uwielbiać. Dla mnie,
bez względu na wszystko, jesteś najlepszy.
-Wiesz, że Cię kocham? – objął ją pasie i cmoknął w
czoło. Zaśmiała się, kładąc ręce na jego klatce piersiowej.
-Coś obiło mi się o uszy – pochylił się i ją pocałował.
Zachichotała i odwzajemniła pocałunek.
-Musimy porozmawiać – powiedziała nagle, odsuwając się od
niego. Zdusił jęk. Jej poważna mina nie zapowiadała niczego dobrego.
-Coś się stało? Jesteś chora? Może…
-Dlaczego Ty zawsze zakładasz najgorsze? – przerwała mu z
wyrzutem w głosie.
-Po prostu się martwię – pocałował ją w czubek głowy. –Co
jest?
-Co Ty przede mną ukrywasz? - spojrzał na nią przerażony.
-Ja? No coś, Ty! Nic nie ukrywam – zaśmiał się nerwowo.
Layla pokręciła głową z politowaniem, mrucząc ciche „I
tak Ci nie wierzę”.
-Zresztą nieważne – spojrzała na niego – nie o tym
chciałam rozmawiać.
-Co się stało? – spytał zaniepokojony. Spuściła głowę,
przygryzając nerwowo wargę. –Layla? Spójrz na mnie kochanie – uniósł delikatnie
jej podbródek, zmuszając ją tym samym, aby na niego spojrzała.
-Jestem w ciąży – powiedziała na jednym tchu. Przymknęła
oczy, czekając na jego reakcję.
Zmarł zaskoczony. Czuł narastające przerażenie. On i
dziecko? Ma zostać ojcem? Przecież była na to stanowczo za młody!
-Powiedz coś.
-Ja… Ja… Ale jak? – jęknęła głośno i uderzyła lekko
dłonią w czoło.
-Naprawdę muszę Ci tłumaczyć, skąd biorą się dzieci? Albo
przypominać, co działo się po konkursie w Soczi? – na samo wspomnienie tamtych
wydarzeń spłonęła rumieńcem.
-Layla, ja… Przepraszam – jąkał się. Nie wiedział, co
robić, jak zareagować. To nie miało sensu. –Przepraszam Cię – odwrócił się na
pięcie i po prostu zwiał.
Tchórz.
Patrzyła, jak jej – jeszcze – chłopak się oddala. Nie
była zaskoczona, znała go na tyle dobrze, że wiedziała, iż zareaguje mniej więcej
w ten sposób. Było jej po prostu strasznie przykro.
Zamrugała powiekami, chcąc powstrzymać napływające łzy.
Nie, nie będzie płakać. Nie przez niego.
Wyszła z domku Słoweńców i skierowała się w stronę domku
Polaków. Zapukała do drzwi i usłyszawszy krótkie „Proszę”, zajrzała do środka.
-Cześć, mogę na chwilę? – spytała, uśmiechając się
szeroko.
-Lala! Wchodź, wchodź – zawołał wesoło Maciek,
przywołując ją gestem dłoni. -Siadaj – poklepał miejsce obok siebie.
-Gdzie masz resztę? – spytała, ściągając kurtkę. Usiadła
obok niego.
-Czy ja słyszę naszą Lalę? – drzwi otworzyły się z
łomotem.
-Dobrze słyszysz – uśmiechnęła się szeroko. Kamil i Dawid
odpowiedzieli jej tym samym i podeszli, by ją uściskać.
-Gratuluję – zwróciła się do Stocha. Machnął ręką, wywracając
oczami,
-Jeszcze nie ma czego – rozsiadł się na jednym z foteli.
Kubacki usiadł na krześle, przy niewielkim stoliku.
-Gdzie reszta? – powtórzyła swoje pytanie sprzed chwili.
-Chłopaki gdzieś się włóczą, dziewczyny zostały na
skoczni, a trenerzy na spotkaniu.
-Jakim spotkaniu? – spytała zaciekawiona.
-Chcą, żeby odwołać drugą serię – wyjaśnił Dawid, a ona
zmarszczyła brwi.
-Dlaczego?
-Popatrz jaka jest pogoda – mruknął znudzony Kamil,
wskazując głową na okno.
Spojrzała w tamtym kierunku. Faktycznie pogoda nie była
najlepsza. Znów zaczęło siąpić i na dodatek było ciepło.
Pokręciła głową.
-Druga seria i tak się odbędzie – stwierdziła z taką
pewnością w głosie, że nawet Kotecek przerwał czytanie książki i przeniósł swe
piękne oczęta na nią. –To przecież oczywiste – dodała, widząc ich pytające
miny.
Westchnęła, oczywiste, ale chyba tylko dla niej.
-Hofer się nie zgodzi na odwołanie drugiej serii, bo
Kamil prowadzi – Stoch słysząc jej słowa prychnął głośno, a ona ponownie
westchnęła. –Taka jest prawda – wzruszyła ramionami. –Hofer was nie lubi od
czasu, gdy Małysz mu podpadł. Nie pytajcie, nie wiem nic więcej – dodała
szybko, widząc, że Kamil otwiera usta. Polak zrobił smutną minkę, ale ona nic
nie mogła poradzić. Naprawdę nie znała szczegółów, a nawet gdyby było inaczej,
nie mogła powiedzieć, bez zdradzania skąd to wie. A Layla nie zamierzała wydawać ich (Słoweńców) informatora.
-A poza tym, Janus też się nie zgodzi – i dobrze. –Peter
traci zbyt mało do Freuda, by teraz odpuścił – nie zdążyła nic więcej
powiedzieć, bo drzwi do domku znów się otworzyły i do środka wpadli (dosłownie)
Janek z Murańką.
-Czy wszędzie chodzicie parami? – spytała.
Ziobro rzucił radosne „Cześć, Lala”, a młodszy ze
skoczków kiwnął sztywno głową na przywitanie. Odpowiedziała mu tym samym, a
Janka obdarzyła szerokim, przepięknym uśmiechem. Dawid chciał o coś zapytać,
ale zmroziła go wzrokiem, więc zrezygnował. Biedak, pewnie zaś zamknie się w
sobie i będzie ją przez kilka tygodni omijał szerokim łukiem, jak ostatnim
razem.
-A to jest Layla – powiedział Janek, kierując na nią
swoją kamerę (czyżby chciał zostać Krzysztofem Ignaczakiem skoków
narciarskich?) –Państwo nie wiedzą, ale Layla, zwana przez nas pieszczotliwie Lalą jest moją siostrą. Bo ja parę lat
temu ją adoptowałem. Do taj pory zastanawiam się, co mi wtedy odbiło –
stwierdził „poważnie”, szczerząc się jak głupi do sera. Skoczkowie parsknęli
śmiechem, a ona prychnęła głośno. –A teraz Laylo, powiedz mi, co Cię sprowadza
w nasze skromne progi. Czyżby Słoweńcy mieli Cię dość? – uśmiechnął się wesoło,
a reszta znów buchnęła śmiechem.
-Wolę ich unikać, zwłaszcza Roberta, po tym jak rozbiłam
jego ulubiony kubek, próbując trafić nim w Cene – po raz kolejny zaczęli się
śmiać, a ona wzruszyła ramionami. –No co? Drażnił mnie.
Drzwi znowu się otworzyły. Tym razem stanął w nich
szkoleniowiec.
-Chłopaki, se… - urwał w połowie, dostrzegając dziewczynę.
–Cześć, Lala – uśmiechnął się do niej, a ona westchnęła zirytowana.
-Nie, no! Trener też przeciwko mnie? – spytała z
wyrzutem. Mogła znieść, że wszyscy polscy skoczkowie, których znała, mówili na
nią per Lala, choć szczerze tego nienawidziła, ale że Kruczek też?!
-Tak wyszło – zaśmiał się. –Druga seria się odbędzie,
więc zacznijcie się przygotowywać – zwrócił się do chłopaków.
-Ha! Wiedziałam! – uniosła zaciśnięte pięści w geście
tryumfu. Wyszczerzyła się wesoło, widząc ich miny. Pewnie zaczęli wątpić w to,
czy jest normalna, co było o tyle dziwne, że znali ją na tyle długo, że powinni
wiedzieć, że nie jest.
Skoczkowie (tj. Kamil i Maciek, bo Piotrka nadal nie
było) zaczęli przygotowywać się do konkursu, a Layla rozejrzała się po
pomieszczeniu. Coś jej nie grało, nie wiedziała tylko co.
Aż w końcu ją olśniło.
-Gdzie Murańka? – spytała, ściągając na siebie uwagę
Polaków – Maciek i Kamil przerwali poszukiwania kombinezonów (tak, tak, takie
rzeczy tylko u Polaków), Dawid z Jankiem przerwali rozmowę i spojrzeli na nią
(to znaczy tylko Kubacki, bo Ziobro nie spuszczał z niej wzroku od momentu, gdy
tu wlazł). Nawet trener oderwał się od papierów.
-A nie ma go? – spytał inteligentnie Kotecek.
Layla po raz kolejny wciągu kilkunastu minut miał ochotę
palnąć sobie dłonią w czoło.
-Gdyby tu był, to bym nie pytała – burknęła. Zamyślony
Maciek podrapał się po brodzie.
-W sumie racja – stwierdził i ponownie zaczął
poszukiwania kombinezonu. Przymknęła oczy, wciągając i wypuszczając powietrze,
by się uspokoić.
Skoczkowie wrócili do swoich wcześniejszych zajęć, a
Murańki, jak nie było, tak nie ma. Pewnie zwiał, bo się jej bał. I dobrze,
przynajmniej będzie mieć spokój.
Zamknęła oczy, czując, że kręci jej się w głowie (ach, te
uroki ciąży!) a kiedy otworzyła je jakieś kilkadziesiąt sekund później, ujrzała
stojącego nad nią Janka.
-Gdzie reszta? – spytała.
-Poszli gdzieś – odparł wymijająco, przyglądając się jej
uważnie.
-To dobrze, bo myślałam, że kosmici postanowili zabrać
ich w końcu do domu – powiedziała obojętnie, a Janek parsknął śmiechem.
Uśmiechnęła się pod nosem.
-Dobra, a teraz mów, Słoneczko, co się dzieje – usiadł
obok niej. Położyła głowę na jego ramieniu. Przez chwilę milczeli.
-Jestem w ciąży – powiedziała nagle, spoglądając na
niego. Zrobił wielkie oczy.
-Serio?
-Nie, na jaja – odparła ironicznie. Ziobro zachichotał i
pocałował ją w czubek głowy.
-Gratuluję – wyszczerzył się. –Ej, to znaczy, że będę
wujkiem?
-Albo ciocią, jak wolisz – uśmiechnęła się szeroko,
ukazując dwa rządki białych zębów. Ziobro nie odpowiedział,
-Idziemy? – spytał w pewnym momencie. –Zaraz zacznie się
druga seria.
-Jasne – wstała, założyła kurtkę i wyszli.
-Zguba się znalazła – zaśmiał się skoczek, dostrzegając
Piotrka.
-Cześć Lalu… - zmroziła go wzrokiem. Zaśmiał się tym
swoim charakterystycznym śmiechem i uściskał ją. –Cześć Layla.
-Cześć – odparła, zadowolona, że Piotrek nie nazwał jej
tak, jak miał w zwyczaju. Bo to, że wszyscy mówili na nią „Lala” jakoś mogła
przeboleć. Ale nie cierpiała, gdy Żyła nazywał ją „Lalunią”. W zamian za to,
wołała na niego „Aorta” lub „Tętniczka”*, ale na Piotrku nie robiło to żadnego
wrażenia, a ją doprowadzało do szału.
-Prevc Cię szuka i podobno dostaje schizy, bo Cię znaleźć
nie może, he he.
Wymieniła z Jankiem znaczące spojrzenia. Wiedziała, że
tak będzie, ale nie sądziła, iż tak szybko to się stanie.
Ziobro też wiedział, że coś jest nie tak. Był na tyle
inteligentny (choć Layla często kpiła, że inaczej), a poza tym znał ją na tyle
dobrze, iż wiedział, że gdyby Słoweniec zareagował odpowiednio, Lala byłaby z
nim, a nie przebywała z Polakami.
-Porozmawiaj z nim – powiedział cicho. Pokręciła głową.
-Nie. Gdyby chciał, to już dawno by mnie znalazł –
odparła i ruszyła w kierunku, gdzie stały wszystkie ekipy, oglądając na wielkim
telewizorze zmagania na Letalnicy.
Skoczek nie nalegał, a ona dziękowała mu za to w duchu.
Janek był jej najlepszym przyjacielem praktycznie od
zawsze, dokładniej odkąd ona miała sześć lat, a on osiem i po raz pierwszy
razem spędzili wakacje. Bo choć Layla urodziła się i wychowywała na Słowenii,
jej ojciec był Polakiem i każde wakacje spędzała u Babci. A że jej Babcia była
sąsiadką i jednocześnie wielką psiapsiółą Babci Janka, który swoje wakacje
spędzał podobnie jak ona, byli na siebie skazani. Szybko złapali wspólny język
i z każdym dniem zaprzyjaźniali się coraz bardziej. To właśnie Ziobro zaraził
ją miłością do skoków, on pokazał cały skoczny świat, on wprowadził ją w
towarzystwo polskich skoczków.
I choć była mu za to bardzo wdzięczna i uważała go za
swojego najlepszego przyjaciela, cieszyła się, że drąży tematu. Nie miała
ochoty o tym rozmawiać z nikim, nawet z nim.
Cene stwierdził, że miota się po domku jak grubas w za
ciasnych spodniach, któremu do majtek wleciała pszczoła, a on nawet nie
spiorunował go wzrokiem. Był zbyt zajęty użalaniem się nad swoją głupotą, by
przejmować się idiotycznymi uwagami młodszego brata.
Boże, co on najlepszego narobił?! Przecież to Layla, jego
Layla, w której zakochał się już podczas ich pierwszego spotkania.
Zaśmiał się pod nosem na samo wspomnienie tamtego dnia.
Pamiętał wszystko doskonale, mimo iż minęło już niemal siedem lat.
Pokręcił głową z rozbawieniem. To był zwyczajny trening,
nie działo się nic nadzwyczajnego. Do momentu, w którym usłyszeli krzyki.
Zaintrygowani przerwali ćwiczenia, a drzwi do siłowni otworzyły się i stanął w
nich ochroniarz, niosąc jakąś dziewczynę. To właśnie ona darła się wniebogłosy,
szarpała się i żądała, by ją puścił. Dopiero kiedy mężczyzna postawił ją na
ziemi, uspokoiła się.
-Panie trenerze, ta dziewczyna twierdzi, że jest pana
córką – w pomieszczeniu zapanowała idealna cisza. Nawet klimatyzacja jak na
zawołanie przestała działać. Wszyscy patrzyli na przybyszy z tą samą miną –
wielkimi oczami i rozwartymi ustami. Nawet trener.
Dziewczyna prychnęła.
-Oczywiście, że ten pan nie jest moim ojcem – jej głos
przesiąknięty był kpiną. –Po prostu chciałam popatrzeć, jak skaczą, a gdy mnie
złapano, musiałam coś wymyślić. Myślałam, że jak powiem, że jestem pana córką,
to mnie puści, ale on musiał mnie tu przywlec – spojrzała z niechęcią na
ochroniarza.
Przez chwilę panowała cisza, którą znów przerwała dziewczyna.
-A Ty co się tak na mnie gapisz? – warknęła. Peterowi
chwilę zajęło, zanim zorientował się, że to do niego mówi. Poczuł, jak jego
policzki płoną ze wstydu, a serce gwałtownie przyspiesza.
Tak, to właśnie wtedy serce Petera Prevca po raz pierwszy
zabiło dla Layli Malinowskiej.
Pokręcił głową, chcąc odpędzić wspomnienia. Tyle czasu
zajęło mu przekonanie do siebie Layli. A gdy mu się to w końcu udało, był
jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Już wtedy wiedział, że dziewczyna
zostanie jego żoną i matką jego dzieci. Bo mimo iż był bardzo młody, doskonale
zdawał sobie sprawę, że oprócz tego, że chce być najlepszy na świecie, chce
spędzić z nią resztę życia.
Właśnie dzisiaj chciał to zrobić. Tutaj w Planicy, gdzie
się poznali, po konkursie, gdy skocznia już opustoszeje, zamierzał wziąć ją na
Letalnicę, przekonać, by weszła z nim na belkę, pokazać cudowne widoki i wtedy
prosić, by uczyniła go najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, zostając jego
żoną.
Ale on wszystko w piękny sposób spierdolił.
-PETER! – podskoczył, słysząc wrzask (tak, to idealne
słowo) Cene. Spojrzał na niego z wyrzutem. –Nie wiem, co żeś zaś narobił
baranie, ale leć ją przepraszać, zanim nie jest za późno.
-Po pierwsze jakie „zaś”? A po drugie sam jesteś baran –
odpowiedział. No, no, sześciolatek byłby pod wrażeniem celnej riposty.
Mimo wszystko postanowił posłuchać jego „rady”. Wypadł z
domku i zaczął krążyć po wiosce w poszukiwaniu Layli (jakby nie było oczywiste,
że jest u Polaków).
Zaczęła się druga seria, a on miał coraz mniej czasu, by
z nią porozmawiać. Chciał to zrobić już teraz, bo po konkursie mogło być już za
późno. Trudno, najwyżej nie podejdzie do skoku.
Skulił się w sobie. Nie mógł nie skoczyć. Layla nigdy by
mu tego nie wybaczyła.
A gdy do jego skoku zostało naprawdę niewiele czasu,
bijąc się z myślami, schował dumę do kieszeni i ruszył w stronę domku Polaków.
-Layla! – okazało się, że wcale nie będzie musiał
wchodzić do środka, bo jego ukochana stoi wraz z innymi ekipami przed domkami.
Dziewczyna spojrzała w jego kierunku. Gestem dłoni
poprosił, by do niego podeszła. Zawahała się, ale wykonała jego prośbę.
Szybko w myślach powtórzył, słowa, które chciał jej
powiedzieć, wiedząc, że i tak będzie musiał improwizować.
Mimo że Prevc czekał na nią raptem kilka metrów dalej, idąc,
musiała wykazać się szczególną ostrożnością, bo małe dzieci, Jurij, Cene i Jernej, postanowili urządzić sobie bitwę na kulki ze śniegu, a raczej na kulki
z czegoś, co kiedyś było śniegiem. Pokręciła z politowaniem głową.
-Layla, kochanie, przepraszam. Wiem, że zachowałem się
jak ostatni tchórz, ale ja nie chciałem. Chcę być z Tobą i naszym dzieckiem.
Jeżeli kiedykolwiek mi wybaczysz…
-Nie jestem zła. Nie mam czego Ci wybaczać – taka była
prawda. Bo chociaż Peter faktycznie zachował się jak tchórz, kochał ją i
wiedziała, że wróci.
-Naprawdę? – spytał zaskoczony. Pokiwała głową, a on
uśmiechnął się szeroko i wpił się w jej usta. Wokół rozległo się głośne
„UUUUUUUUUUU”.
-Zaraz skaczesz – odsunęła się od niego. Jęknął.
-Kocham Was – musnął jej usta i ruszył w kierunku
skoczni.
-Peter! – zawołała za nim.
-Tak, Kochanie? – odwrócił się do niej.
-Jeszcze narty – mruknęła zrezygnowana.
-No tak – palnął się dłonią w czoło i wrócił się do domku
Słoweńców.
Usłyszała głośne śmiechy. Nie musiała nawet się oglądać,
doskonale wiedziała do kogo należą. Mimo obaw spojrzała jednak w stronę Polaków
i aż jęknęła, widząc, co odpierdalają.
Biedne to jej dziecko. Nie dość, że ma nienormalnych rodziców, to jeszcze pojebanych
wujków.
---
Myślałam że szybciej uda mi się to skończyć. Ale jest i tylko to się liczy.
Co prawda, na razie są tylko bohaterowie, ale jakby ktoś chciał, to zapraszam TUTAJ i TUTAJ.
Co prawda, na razie są tylko bohaterowie, ale jakby ktoś chciał, to zapraszam TUTAJ i TUTAJ.
I oczywiście TUTAJ
*Tętniczka i Aorta to teksty odpowiednio mojej kuzynki i jej koleżanki, prawa autorskie należą do nich :P