niedziela, 30 marca 2014

Opowieść pierwsza



-Peter? – cichy głos rozniósł się echem po pomieszczeniu. Peter przymknął oczy, uśmiechając się pod nosem, a potem odwrócił  głowę od okna i spojrzał na Laylę.
Uśmiechnął się do niej czule. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu.
-Peter – odezwała się w pewnym momencie. -Wiem, że chcesz wygrać. Ja też bardzo bym tego pragnęła, ale proszę Cię, nie zadręczaj się tak tym.
-Nie zadręczam się – mruknął, robiąc minę naburmuszonego pięciolatka.
Layla westchnęła cicho, kręcąc głową.
-Posłuchaj mnie uważnie. Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale jeżeli wygrasz z Freudem i zajmiesz to drugie miejsce, będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Ale jeżeli Ci się nie uda, naprawdę nic się nie stanie. Nie nastąpi koniec świata, nie przestanę Cię kochać, a kibice uwielbiać. Dla mnie, bez względu na wszystko, jesteś najlepszy.
-Wiesz, że Cię kocham? – objął ją pasie i cmoknął w czoło. Zaśmiała się, kładąc ręce na jego klatce piersiowej.
-Coś obiło mi się o uszy – pochylił się i ją pocałował. Zachichotała i odwzajemniła pocałunek.
-Musimy porozmawiać – powiedziała nagle, odsuwając się od niego. Zdusił jęk. Jej poważna mina nie zapowiadała niczego dobrego.
-Coś się stało? Jesteś chora? Może…
-Dlaczego Ty zawsze zakładasz najgorsze? – przerwała mu z wyrzutem w głosie.
-Po prostu się martwię – pocałował ją w czubek głowy. –Co jest?
-Co Ty przede mną ukrywasz?  - spojrzał na nią przerażony.
-Ja? No coś, Ty! Nic nie ukrywam – zaśmiał się nerwowo.
Layla pokręciła głową z politowaniem, mrucząc ciche „I tak Ci nie wierzę”.
-Zresztą nieważne – spojrzała na niego – nie o tym chciałam rozmawiać.
-Co się stało? – spytał zaniepokojony. Spuściła głowę, przygryzając nerwowo wargę. –Layla? Spójrz na mnie kochanie – uniósł delikatnie jej podbródek, zmuszając ją tym samym, aby na niego spojrzała.
-Jestem w ciąży – powiedziała na jednym tchu. Przymknęła oczy, czekając na jego reakcję.
Zmarł zaskoczony. Czuł narastające przerażenie. On i dziecko? Ma zostać ojcem? Przecież była na to stanowczo za młody!
-Powiedz coś.
-Ja… Ja… Ale jak? – jęknęła głośno i uderzyła lekko dłonią w czoło.
-Naprawdę muszę Ci tłumaczyć, skąd biorą się dzieci? Albo przypominać, co działo się po konkursie w Soczi? – na samo wspomnienie tamtych wydarzeń spłonęła rumieńcem.
-Layla, ja… Przepraszam – jąkał się. Nie wiedział, co robić, jak zareagować. To nie miało sensu. –Przepraszam Cię – odwrócił się na pięcie i po prostu zwiał.
Tchórz.
Patrzyła, jak jej – jeszcze – chłopak się oddala. Nie była zaskoczona, znała go na tyle dobrze, że wiedziała, iż zareaguje mniej więcej w ten sposób. Było jej po prostu strasznie przykro.
Zamrugała powiekami, chcąc powstrzymać napływające łzy. Nie, nie będzie płakać. Nie przez niego.
Wyszła z domku Słoweńców i skierowała się w stronę domku Polaków. Zapukała do drzwi i usłyszawszy krótkie „Proszę”, zajrzała do środka.
-Cześć, mogę na chwilę? – spytała, uśmiechając się szeroko.
-Lala! Wchodź, wchodź – zawołał wesoło Maciek, przywołując ją gestem dłoni. -Siadaj – poklepał miejsce obok siebie.
-Gdzie masz resztę? – spytała, ściągając kurtkę. Usiadła obok niego.
-Czy ja słyszę naszą Lalę? – drzwi otworzyły się z łomotem.
-Dobrze słyszysz – uśmiechnęła się szeroko. Kamil i Dawid odpowiedzieli jej tym samym i podeszli, by ją uściskać.
-Gratuluję – zwróciła się do Stocha. Machnął ręką, wywracając oczami,
-Jeszcze nie ma czego – rozsiadł się na jednym z foteli. Kubacki usiadł na krześle, przy niewielkim stoliku.
-Gdzie reszta? – powtórzyła swoje pytanie sprzed chwili.
-Chłopaki gdzieś się włóczą, dziewczyny zostały na skoczni, a trenerzy na spotkaniu.
-Jakim spotkaniu? – spytała zaciekawiona.
-Chcą, żeby odwołać drugą serię – wyjaśnił Dawid, a ona zmarszczyła brwi.
-Dlaczego?
-Popatrz jaka jest pogoda – mruknął znudzony Kamil, wskazując głową na okno.
Spojrzała w tamtym kierunku. Faktycznie pogoda nie była najlepsza. Znów zaczęło siąpić i na dodatek było ciepło.
Pokręciła głową.
-Druga seria i tak się odbędzie – stwierdziła z taką pewnością w głosie, że nawet Kotecek przerwał czytanie książki i przeniósł swe piękne oczęta na nią. –To przecież oczywiste – dodała, widząc ich pytające miny.
Westchnęła, oczywiste, ale chyba tylko dla niej.
-Hofer się nie zgodzi na odwołanie drugiej serii, bo Kamil prowadzi – Stoch słysząc jej słowa prychnął głośno, a ona ponownie westchnęła. –Taka jest prawda – wzruszyła ramionami. –Hofer was nie lubi od czasu, gdy Małysz mu podpadł. Nie pytajcie, nie wiem nic więcej – dodała szybko, widząc, że Kamil otwiera usta. Polak zrobił smutną minkę, ale ona nic nie mogła poradzić. Naprawdę nie znała szczegółów, a nawet gdyby było inaczej, nie mogła powiedzieć, bez zdradzania skąd to wie. A Layla nie zamierzała wydawać ich (Słoweńców) informatora.
-A poza tym, Janus też się nie zgodzi – i dobrze. –Peter traci zbyt mało do Freuda, by teraz odpuścił – nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo drzwi do domku znów się otworzyły i do środka wpadli (dosłownie) Janek z Murańką.
-Czy wszędzie chodzicie parami? – spytała.
Ziobro rzucił radosne „Cześć, Lala”, a młodszy ze skoczków kiwnął sztywno głową na przywitanie. Odpowiedziała mu tym samym, a Janka obdarzyła szerokim, przepięknym uśmiechem. Dawid chciał o coś zapytać, ale zmroziła go wzrokiem, więc zrezygnował. Biedak, pewnie zaś zamknie się w sobie i będzie ją przez kilka tygodni omijał szerokim łukiem, jak ostatnim razem.
-A to jest Layla – powiedział Janek, kierując na nią swoją kamerę (czyżby chciał zostać Krzysztofem Ignaczakiem skoków narciarskich?) –Państwo nie wiedzą, ale Layla, zwana przez nas pieszczotliwie Lalą jest moją siostrą. Bo ja parę lat temu ją adoptowałem. Do taj pory zastanawiam się, co mi wtedy odbiło – stwierdził „poważnie”, szczerząc się jak głupi do sera. Skoczkowie parsknęli śmiechem, a ona prychnęła głośno. –A teraz Laylo, powiedz mi, co Cię sprowadza w nasze skromne progi. Czyżby Słoweńcy mieli Cię dość? – uśmiechnął się wesoło, a reszta znów buchnęła śmiechem.
-Wolę ich unikać, zwłaszcza Roberta, po tym jak rozbiłam jego ulubiony kubek, próbując trafić nim w Cene – po raz kolejny zaczęli się śmiać, a ona wzruszyła ramionami. –No co? Drażnił mnie.
Drzwi znowu się otworzyły. Tym razem stanął w nich szkoleniowiec.
-Chłopaki, se… - urwał w połowie, dostrzegając dziewczynę. –Cześć, Lala – uśmiechnął się do niej, a ona westchnęła zirytowana.
-Nie, no! Trener też przeciwko mnie? – spytała z wyrzutem. Mogła znieść, że wszyscy polscy skoczkowie, których znała, mówili na nią per Lala, choć szczerze tego nienawidziła, ale że Kruczek też?!
-Tak wyszło – zaśmiał się. –Druga seria się odbędzie, więc zacznijcie się przygotowywać – zwrócił się do chłopaków.
-Ha! Wiedziałam! – uniosła zaciśnięte pięści w geście tryumfu. Wyszczerzyła się wesoło, widząc ich miny. Pewnie zaczęli wątpić w to, czy jest normalna, co było o tyle dziwne, że znali ją na tyle długo, że powinni wiedzieć, że nie jest.
Skoczkowie (tj. Kamil i Maciek, bo Piotrka nadal nie było) zaczęli przygotowywać się do konkursu, a Layla rozejrzała się po pomieszczeniu. Coś jej nie grało, nie wiedziała tylko co.
Aż w końcu ją olśniło.
-Gdzie Murańka? – spytała, ściągając na siebie uwagę Polaków – Maciek i Kamil przerwali poszukiwania kombinezonów (tak, tak, takie rzeczy tylko u Polaków), Dawid z Jankiem przerwali rozmowę i spojrzeli na nią (to znaczy tylko Kubacki, bo Ziobro nie spuszczał z niej wzroku od momentu, gdy tu wlazł). Nawet trener oderwał się od papierów.
-A nie ma go? – spytał inteligentnie Kotecek.
Layla po raz kolejny wciągu kilkunastu minut miał ochotę palnąć sobie dłonią w czoło.
-Gdyby tu był, to bym nie pytała – burknęła. Zamyślony Maciek podrapał się po brodzie.
-W sumie racja – stwierdził i ponownie zaczął poszukiwania kombinezonu. Przymknęła oczy, wciągając i wypuszczając powietrze, by się uspokoić.
Skoczkowie wrócili do swoich wcześniejszych zajęć, a Murańki, jak nie było, tak nie ma. Pewnie zwiał, bo się jej bał. I dobrze, przynajmniej będzie mieć spokój.
Zamknęła oczy, czując, że kręci jej się w głowie (ach, te uroki ciąży!) a kiedy otworzyła je jakieś kilkadziesiąt sekund później, ujrzała stojącego nad nią Janka.
-Gdzie reszta? – spytała.
-Poszli gdzieś – odparł wymijająco, przyglądając się jej uważnie.
-To dobrze, bo myślałam, że kosmici postanowili zabrać ich w końcu do domu – powiedziała obojętnie, a Janek parsknął śmiechem. Uśmiechnęła się pod nosem.
-Dobra, a teraz mów, Słoneczko, co się dzieje – usiadł obok niej. Położyła głowę na jego ramieniu. Przez chwilę milczeli.
-Jestem w ciąży – powiedziała nagle, spoglądając na niego.  Zrobił wielkie oczy.
-Serio?
-Nie, na jaja – odparła ironicznie. Ziobro zachichotał i pocałował ją w czubek głowy.
-Gratuluję – wyszczerzył się. –Ej, to znaczy, że będę wujkiem?
-Albo ciocią, jak wolisz – uśmiechnęła się szeroko, ukazując dwa rządki białych zębów. Ziobro nie odpowiedział,
-Idziemy? – spytał w pewnym momencie. –Zaraz zacznie się druga seria.
-Jasne – wstała, założyła kurtkę i wyszli.
-Zguba się znalazła – zaśmiał się skoczek, dostrzegając Piotrka.
-Cześć Lalu… - zmroziła go wzrokiem. Zaśmiał się tym swoim charakterystycznym śmiechem i uściskał ją. –Cześć Layla.
-Cześć – odparła, zadowolona, że Piotrek nie nazwał jej tak, jak miał w zwyczaju. Bo to, że wszyscy mówili na nią „Lala” jakoś mogła przeboleć. Ale nie cierpiała, gdy Żyła nazywał ją „Lalunią”. W zamian za to, wołała na niego „Aorta” lub „Tętniczka”*, ale na Piotrku nie robiło to żadnego wrażenia, a ją doprowadzało do szału.
-Prevc Cię szuka i podobno dostaje schizy, bo Cię znaleźć nie może, he he.
Wymieniła z Jankiem znaczące spojrzenia. Wiedziała, że tak będzie, ale nie sądziła, iż tak szybko to się stanie.
Ziobro też wiedział, że coś jest nie tak. Był na tyle inteligentny (choć Layla często kpiła, że inaczej), a poza tym znał ją na tyle dobrze, iż wiedział, że gdyby Słoweniec zareagował odpowiednio, Lala byłaby z nim, a nie przebywała z Polakami.
-Porozmawiaj z nim – powiedział cicho. Pokręciła głową.
-Nie. Gdyby chciał, to już dawno by mnie znalazł – odparła i ruszyła w kierunku, gdzie stały wszystkie ekipy, oglądając na wielkim telewizorze zmagania  na Letalnicy. Skoczek nie nalegał, a ona dziękowała mu za to w duchu.
Janek był jej najlepszym przyjacielem praktycznie od zawsze, dokładniej odkąd ona miała sześć lat, a on osiem i po raz pierwszy razem spędzili wakacje. Bo choć Layla urodziła się i wychowywała na Słowenii, jej ojciec był Polakiem i każde wakacje spędzała u Babci. A że jej Babcia była sąsiadką i jednocześnie wielką psiapsiółą Babci Janka, który swoje wakacje spędzał podobnie jak ona, byli na siebie skazani. Szybko złapali wspólny język i z każdym dniem zaprzyjaźniali się coraz bardziej. To właśnie Ziobro zaraził ją miłością do skoków, on pokazał cały skoczny świat, on wprowadził ją w towarzystwo polskich skoczków.
I choć była mu za to bardzo wdzięczna i uważała go za swojego najlepszego przyjaciela, cieszyła się, że drąży tematu. Nie miała ochoty o tym rozmawiać z nikim, nawet z nim.
Cene stwierdził, że miota się po domku jak grubas w za ciasnych spodniach, któremu do majtek wleciała pszczoła, a on nawet nie spiorunował go wzrokiem. Był zbyt zajęty użalaniem się nad swoją głupotą, by przejmować się idiotycznymi uwagami młodszego brata.
Boże, co on najlepszego narobił?! Przecież to Layla, jego Layla, w której zakochał się już podczas ich pierwszego spotkania.
Zaśmiał się pod nosem na samo wspomnienie tamtego dnia. Pamiętał wszystko doskonale, mimo iż minęło już niemal siedem lat.
Pokręcił głową z rozbawieniem. To był zwyczajny trening, nie działo się nic nadzwyczajnego. Do momentu, w którym usłyszeli krzyki. Zaintrygowani przerwali ćwiczenia, a drzwi do siłowni otworzyły się i stanął w nich ochroniarz, niosąc jakąś dziewczynę. To właśnie ona darła się wniebogłosy, szarpała się i żądała, by ją puścił. Dopiero kiedy mężczyzna postawił ją na ziemi, uspokoiła się.
-Panie trenerze, ta dziewczyna twierdzi, że jest pana córką – w pomieszczeniu zapanowała idealna cisza. Nawet klimatyzacja jak na zawołanie przestała działać. Wszyscy patrzyli na przybyszy z tą samą miną – wielkimi oczami i rozwartymi ustami. Nawet trener.
Dziewczyna prychnęła.
-Oczywiście, że ten pan nie jest moim ojcem – jej głos przesiąknięty był kpiną. –Po prostu chciałam popatrzeć, jak skaczą, a gdy mnie złapano, musiałam coś wymyślić. Myślałam, że jak powiem, że jestem pana córką, to mnie puści, ale on musiał mnie tu przywlec – spojrzała z niechęcią na ochroniarza.
Przez chwilę panowała cisza, którą znów przerwała dziewczyna.
-A Ty co się tak na mnie gapisz? – warknęła. Peterowi chwilę zajęło, zanim zorientował się, że to do niego mówi. Poczuł, jak jego policzki płoną ze wstydu, a serce gwałtownie przyspiesza.
Tak, to właśnie wtedy serce Petera Prevca po raz pierwszy zabiło dla Layli Malinowskiej.
Pokręcił głową, chcąc odpędzić wspomnienia. Tyle czasu zajęło mu przekonanie do siebie Layli. A gdy mu się to w końcu udało, był jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Już wtedy wiedział, że dziewczyna zostanie jego żoną i matką jego dzieci. Bo mimo iż był bardzo młody, doskonale zdawał sobie sprawę, że oprócz tego, że chce być najlepszy na świecie, chce spędzić z nią resztę życia.
Właśnie dzisiaj chciał to zrobić. Tutaj w Planicy, gdzie się poznali, po konkursie, gdy skocznia już opustoszeje, zamierzał wziąć ją na Letalnicę, przekonać, by weszła z nim na belkę, pokazać cudowne widoki i wtedy prosić, by uczyniła go najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, zostając jego żoną.
Ale on wszystko w piękny sposób spierdolił.
-PETER! – podskoczył, słysząc wrzask (tak, to idealne słowo) Cene. Spojrzał na niego z wyrzutem. –Nie wiem, co żeś zaś narobił baranie, ale leć ją przepraszać, zanim nie jest za późno.
-Po pierwsze jakie „zaś”? A po drugie sam jesteś baran – odpowiedział. No, no, sześciolatek byłby pod wrażeniem celnej riposty.
Mimo wszystko postanowił posłuchać jego „rady”. Wypadł z domku i zaczął krążyć po wiosce w poszukiwaniu Layli (jakby nie było oczywiste, że jest u Polaków).
Zaczęła się druga seria, a on miał coraz mniej czasu, by z nią porozmawiać. Chciał to zrobić już teraz, bo po konkursie mogło być już za późno. Trudno, najwyżej nie podejdzie do skoku.
Skulił się w sobie. Nie mógł nie skoczyć. Layla nigdy by mu tego nie wybaczyła.
A gdy do jego skoku zostało naprawdę niewiele czasu, bijąc się z myślami, schował dumę do kieszeni i ruszył w stronę domku Polaków.
-Layla! – okazało się, że wcale nie będzie musiał wchodzić do środka, bo jego ukochana stoi wraz z innymi ekipami przed domkami.
Dziewczyna spojrzała w jego kierunku. Gestem dłoni poprosił, by do niego podeszła. Zawahała się, ale wykonała jego prośbę.
Szybko w myślach powtórzył, słowa, które chciał jej powiedzieć, wiedząc, że i tak będzie musiał improwizować.
Mimo że Prevc czekał na nią raptem kilka metrów dalej, idąc, musiała wykazać się szczególną ostrożnością, bo małe dzieci, Jurij, Cene i Jernej, postanowili urządzić sobie bitwę na kulki ze śniegu, a raczej na kulki z czegoś, co kiedyś było śniegiem. Pokręciła z politowaniem głową.
-Layla, kochanie, przepraszam. Wiem, że zachowałem się jak ostatni tchórz, ale ja nie chciałem. Chcę być z Tobą i naszym dzieckiem. Jeżeli kiedykolwiek mi wybaczysz…
-Nie jestem zła. Nie mam czego Ci wybaczać – taka była prawda. Bo chociaż Peter faktycznie zachował się jak tchórz, kochał ją i wiedziała, że wróci.
-Naprawdę? – spytał zaskoczony. Pokiwała głową, a on uśmiechnął się szeroko i wpił się w jej usta. Wokół rozległo się głośne „UUUUUUUUUUU”.
-Zaraz skaczesz – odsunęła się od niego. Jęknął.
-Kocham Was – musnął jej usta i ruszył w kierunku skoczni.
-Peter! – zawołała za nim.
-Tak, Kochanie? – odwrócił się do niej.
-Jeszcze narty – mruknęła zrezygnowana.
-No tak – palnął się dłonią w czoło i wrócił się do domku Słoweńców.
Usłyszała głośne śmiechy. Nie musiała nawet się oglądać, doskonale wiedziała do kogo należą. Mimo obaw spojrzała jednak w stronę Polaków i aż jęknęła, widząc, co odpierdalają.
Biedne to jej dziecko. Nie dość,  że ma nienormalnych rodziców, to jeszcze pojebanych wujków.


---
Myślałam że szybciej uda mi się to skończyć. Ale jest i tylko to się liczy.
Co prawda, na razie są tylko bohaterowie, ale jakby ktoś chciał, to zapraszam TUTAJ i TUTAJ
I oczywiście TUTAJ

*Tętniczka i Aorta to teksty odpowiednio mojej kuzynki i jej koleżanki, prawa autorskie należą do nich :P